BLA BLA BLA

JUŻ NIEDŁUGO NOWA ODSŁONA: CIĄŻA PO CZESKU, CZESKIE CHYBY czyli CZEGO NIE MÓWIĆ W CZECHACH, JAK ŻYĆ NA CO LICZYĆ A NA CO NIE.

piątek, 4 października 2013

BABY BLUES

     Czuję, że jestem w jakiejś patowej sytuacji. Kiedy zaczęłam się już cieszyć Juniorem to dopadło mnie zwątpienie. Jedne poświęcają więcej inne mniej w związku z ciążą i narodzinami potomka.
Czułam się dobrze, miałam fachową opiekę, wszystko zniosłam. Pozostała mi nadwaga - można powalczyć, a pamiątką po długim porodzie są hemoroidy - podobno da się wyleczyć.
     Okres połogu spędziłam siedząc sama w domu - niewprawionym nie polecam.
Dałam radę.
     Tylko teraz nie daję.
     Pustka i cisza. I tylko Junior coś gaworzy.
Mam kilka blogerek, które lubię czytać ale muszę mieć spokój. Lubię coś sama napisać ale również muszę mieć spokój. Tak, spokój do pracy się przydaje, tylko głowa mi ciągle buzuje. Nie umiem się skupić. Poza tym Junior wymaga mojej uwagi. Dziecko wczoraj pierwszy raz usiadło - samo! Pozostawione niechlujnie przez matkę, która pobiegła po mleko.
Gdyby mnie nie było mogłabym to przeoczyć...

fot. Katka   Junior siedzący w piżamie

pranie - wieszanie - odkurzanie - od - czasu - do - czasu - gotowanie
i nie ma nawet z kim zjeść obiadu, co tam obiad kolacji !
Ile można poświęcić?

Pustka i cisza na polnych drogach.
Tylko zdziczeć można.
Czekam na dzień kiedy będzie się można się spakować i wyjechać.
I łudzę się, że takowy nadejdzie...







12 komentarzy:

  1. Ale pięknie siedzi! I jak szybko się nauczył! Jestem w szoku :)
    Mnie też ogarniają takie myśli jak Ciebie i do tego ostatnio mój mały miał te okropne płaczliwe dni, właściwie tygodnie.
    Też jestem sama od 6.30 do 18.30. Potem tylko kąpiel małego, chwila z mężem i koniec dnia. Ale dziś trochę zainspirowana Twoim wcześniejszym wpisem o powrocie do pracy, wyszukałam prywatne żłobki i przedszkola, żeby się zorientować w cenie, od jakiego wieku przyjmują itp. i ogarnęło mnie takie okropne uczucie - ja nie potrafię się rozstać z tym bąblem, tak go kocham, pomimo tego że jest ciężko. I znów mam wielkie pokłady siły, żeby się nim zajmować.
    Trzymaj się! To tylko przejściowy okres w życiu, to niedługo się zmieni. Jest cięzko i myślę, że większość matek ma podobne odczucia co Ty.

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne zdjęcie!!! Bardzo szybko się nauczył ;)

    Tule Cię ;* Głowa do góry.
    Ja od przyszłego tygodnia mam tydzień, który będzie się powtarzał co dwa tygodnie. Czyli od 13 do 22:30 będę sama. Dla mnie te kilka godzin to kosmos. Już się boję ;(

    Dasz radę! Kto jak nie Ty? Musimy zrobić spotkanie blogerek! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Samej faktycznie musi być nie ciekawie, a dziecko niestety zajmuję 100% czasu.

    Trzymaj się Kochana i ciesz się Juniorem, ślicznie siedzi.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyobrażam sobie jak ciężko musi być samej...
    A jest w ogóle jakaś poważna i realna perspektywa, że to się zmieni?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki sliczny chlopczyk.

    Kochana, wiem, ze inne blogi Ci w tej chwili nie w glowie. Ale sa mamy, ktore przechodza to samo, co Ty. (Zobacz na mojej stronie bloga dwa ostatnie nowe linki pod moja lista czytelnicza).

    Ja tez przeszlam to "wygnanie" - sama z dzieckiem dzien po dniu, m-c po m-cu, rok po roku - nie majac do kogo buzi otworzyc (o liczeniu na jakas pomoc nie wspominajac). Blogow nie bylo, internet nie byl wszystkim dostepny, telefony do Polski zbyt drogie... Ta samotnosc zmienia osobowosc, wiec nie bede Ci proponowac spojrzenia przez rozowa szybke, bo taka nie istnieje.

    Zostaje wziac na siebie dzien po dniu. Pstrykaj zdjecia i spij, kiedy maluch spi - balagany zostaw. I placz - w pamietnik, w blog, komus w telefon, w email. Ten placz to tez element nowoczesnego macierzynstwa w pojedynke (bez wsparcia otoczenia).

    Przekroczylas najtrudniejszy Rubikon. Powrotu nie ma, ale nie szkodzi. W tej przytlaczajacej obowiazkami rzeczywistosci zawsze wydarzy sie co nowego - dzisiaj synek usiadl. Niedlugo ruszy przed siebie. Pogonisz za nim i schudniesz ;-)

    Ciekawe, ze dzis przeczytalam tego Twojego posta... Moj dzien, z wyjatkiem jednego milego telefonu, znow nie nalezal do mnie, a do synka, potem corki, potem obiado-kolacji, kilku zdan wymienionych z mezem, potem znow powrot do synka.
    Nie zrobilam nic z tych drobiazgow, ktore planowalam zrobic tylko dla siebie poza przeczytaniem kilku stron (wiecej sie nie dalo, bo syn uznal, ze musi za mnie porobic w niej na marginesach notatki). Byl moment, ze o malo nie wybuchlam, kiedy syn dorwal sie do pozostawionej przeze mnie na fotelu MP3-ki i rozerwal kabel od sluchawek - kabel jest do wyrzucenia.

    Poza tym wiele waznych planow leglo, bo synek nie chcial dzis ze mna cwiczyc pisania literek, rozlal po kuchni plyn z nowej butelki do mycia naczyn, podlal z weza fotele na tarasie... po prostu rozrabial na calego. I kiedy weszlam do lazienki wieczorem umyc dziecku wlosy, myslac w duchu, ze dobrze, ze ten dzien sie juz konczy, bo jestem wypruta, uslyszalam z wanny: "to byl dobry dzien, mamusiu" i syn chwycil mnie za reke i pocalowal.

    Twoj synek tego Ci jeszcze nie powie slowami, ale gdyby umial, to wlasnie takie wyznanie dodalby do usmiechu na Twoj widok: ze jest mu z Toba dobrze.

    Zycze Ci, zebys nie opadala z sil, zebys umiala sie odnalezc w tej samotni tak dlugo, jak przyjdzie jej trwac i oby nie trwala latami, rzecz jasna.

    Najwazniejsze, ze jutro bedzie nowy dzien. Jak to dobrze, ze mozemy ufac, ze bedzie lepszy :-)


    OdpowiedzUsuń
  6. Mogę napisać z własnego doświadczenia: będzie lepiej!
    Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. też pamiętam takie chwile... dzień świstaka i czekanie aż w końcu mąż przyjdzie z pracy i będzie z kim porozmawiać. pozdrawiam, blogowa "czeska" koleżanka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, nie przejmuj się. To minie! Wiem, bo sama przechodziłam ten okres - jakiś czas po porodzie. Na szczęście mogłam sobie poczytać blogi innych mamusiek i przekonać się, że wychowanie każdego dzieciątka wymaga poświęceń :)
    A misiątko Twoje przecudne! Jaki dzielny chłopczyk, sam sobie usiadł :D Kochany! Już nie mogę się doczekać, kiedy i mój synek usiądzie, choćby wspomagany moimi palcami (bo jak na razie wcale nie ma na takie wyczyny ochoty).
    Pozdrawiam. Całuski dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  9. sliczny maluszek i bardzo zdolny ! zapraszam Cię kochana na rozdanie:) jestem ciekawa co wyprobowalas ciekawego:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, zdziwiło mnie że aż tyle mam przechodzi przez to samo co ja. Rzeczywiście początki są ciężkie ale każdy uśmiech dziecka podnosi na duchu . U mnie mąż pracuje od 8-9 do 20 czasem dłużej i czasem można świra dostać samej w domu. Ale im dziecko starsze tym jest lepiej. Zajmuje czas i dzień szybciej leci. Także głowa do góry :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. wiem coś na ten temat.Jestem sama z Bartkiem odkąd skończył 2 tygodnie(z małymi przerwami,kiedy H. ma urlop lub my jedziemy do Niego).Nie jest łatwo,ale będzie coraz lepiej!
    Mały śliczny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy po porodzie mój mąż wróci do pracy tez będę sama spędzała czas z dzieckiem i moją suczką, ale cieszę się, że już nie pracuje na delegacji i chociaż wieczory i noce mamy dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń