BLA BLA BLA

JUŻ NIEDŁUGO NOWA ODSŁONA: CIĄŻA PO CZESKU, CZESKIE CHYBY czyli CZEGO NIE MÓWIĆ W CZECHACH, JAK ŻYĆ NA CO LICZYĆ A NA CO NIE.

środa, 31 lipca 2013

MIŁOŚĆ EMOCJE DZIECKO

      Minęło już trochę czasu ale dobrze pamiętam ten wieczór gdy siedzieliśmy w sali do której odwieziono mnie po porodzie a obok nas był wózeczek z małym Michałem szczelnie owiniętym "becikiem". Wiedziałam, że jest już "po" bo nie mam brzucha ale jednocześnie patrzyłam na Niego i nic nie czułam. Totalnie nic. Ani ekscytacji, ani strachu. Może nie uwolniły się we mnie jakieś hormony?
     Podobnie było po porodzie. Widok Juniora nie sprawił, że wszystko co wydarzyło się na sali porodowej przez 8 godzin i 20 minut poszło momentalnie w zapomnienie, tak jak wielokrotnie czytałam.
     Pierwsze tygodnie spędzone samotnie w domu z Juniorem były dość męczące. Cały miesiąc siedzieliśmy "zamknięci" w domu. Mam wrażenie, że w pewnym momencie wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli a ja przestałam nadążać. Kładłam się, spałam mocno i intensywnie śniłam a gdy budził mnie płacz na nowo docierała do mnie rzeczywistość, która mi się nie podobała.
Czułam, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że podchodzę do wszystkiego obojętnie, że nie ma w tym emocji a jest obowiązek.
     Z tygodnia na tydzień łamałam swoje wcześniejsze założenia i przykazania szpitalne bo najzwyczajniej nie dawałam rady.  I tak: z karmienia strzykawką przeszliśmy na butelkę, pojawił się smoczek, potem drugi i trzeci ale (ku mojej uldze) Michał ich nie tolerował i do tej pory nie toleruje, no i największa moja bolączka - zakupiliśmy mleko modyfikowane i się dokarmiamy.
    Każda decyzja wywoływała u mnie wyrzuty sumienia ale i po jakimś czasie poprawiała samopoczucie i dawała więcej swobody.
     Rozmawiając ostatnio z mężem zapytałam co czuł kiedy Michał pojawił się na świecie.
Odpowiedział, że wówczas nic ale teraz czuje  jakby dziecko było z nami zawsze choć minęło zaledwie kilka tygodni.
    Tyle czasu potrzebowałam aby zauważyć, że mój syn jest dużym ładnym chłopcem, który się uśmiecha a mnie wcale nie interesuje czy robi to świadomie czy nie.

fot. Katka                           Junior śpi w "dorosłym" łóżku
     Kochamy naszego Małego Szkraba choć mam wrażenie, że nie była to świadoma miłość od pierwszego wejrzenia.
    

niedziela, 28 lipca 2013

BLOGOVI KAMARÁDI I

     Kiedy zaczynałam przygodę z tym wirtualnym pamiętnikiem nie znalazłam zbyt wielu blogów, które "prowadziły" ciążę. Wszystkie autorki wyszukanych przeze mnie pozycji były już młodymi mamami. Z czasem przez osoby, które zaczęły do mnie zaglądać odkryłam kilka piszących "ciężarówek" i z potrzeby towarzystwa dołączyłam do grona ich wiernych obserwatorów.
     W ten sposób dziś już nie bezimienny Lokator mojego brzucha a nasz mały Michał Artur ma swoich blogowych kolegów i to nie tylko w Polsce!
(być może będzie kiedyś okazja się spotkać?! Kto wie....)

Listę rówieśników Juniora otwiera Krzyś - Mały Skarb autorki bloga Live6.

fot.Live6                               Mały Krzyś ur. 20.lipca 2013
Mamie gratulujemy i życzymy dużo energii!


A czekamy na wieści od autorki KeepMyMoments dotyczące Kevina!

sobota, 27 lipca 2013

TO KONIEC ?

     To już koniec pewnego etapu. Trochę żal i nie żal.
Zakończył się okres ciąży a o naszej codzienności, która na razie jest dość przewidywalna i monotonna pisać nie będę a nawet nie chcę (jest tyle blogów o rozwoju maluchów a ja nie należę do osób, które po urodzeniu pierwszego dziecka stają się ekspertem w temacie rozwoju i wychowania).
    
     Urlop macierzyński, który w moim przypadku trwa do 14.listopada, spędzamy w domu czyli pod Krakowem. Niedługo minie 6 tydzień odkąd jesteśmy w Polsce.
Do dnia dzisiejszego Junior nie istnieje dla państwa polskiego. Spowodowane jest to jakimś absurdem urzędniczym, objawiającym się tym, że każdy chce oryginał aktu urodzenia. Dziecko ma  jeden oryginał aktu urodzenia...no logiczne oryginał=jeden. Magistrat Miasta Opawy nie wydaje nic innego bo urzędy czeskie żądają oryginałów jedynie do wglądu i same sobie je kopiują jeżeli istnieje taka potrzeba (tak było np. podczas rejestracji dziecka do ubezpieczenia zdrowotnego).
     Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że mimo iż na stronie MSW jest informacja w jaki sposób o co się ubiegać to każdy urząd ma swój sposób na załatwienie sprawy. Skutkuje to tym, że do dziś nie mogę wykonać np. szczepień czy wykupić recepty bo nie możemy uzyskać polskiego nr pesel, którego nie chce wydać urząd gminy w której ma być dziecko zameldowane, a urząd gdzie ja mam meldunek nie rozumie z jakiej racji oni mają wydać taki numer skoro meldunku u nich nie będzie (jakiś koszmar). Żałuję, że nie załatwialiśmy tego przez ambasadę no ale przyznam, że kompletnie nie pomyślałam o tym wcześniej. W Czechach rejestracja Juniora a co za tym idzie otrzymanie nr identyfikacyjnego tzw. rodného čísla (odpowiednik nr pesel) trwało moment a wszystkim zajął się szpital.
Chcąc wrócić szybko do Polski nie zgłosiliśmy się również do urzędu imigracyjnego (czego teraz żałuję). Nie mogę zabrać dziecka do Czech ponieważ nie mogę wyrobić dowodu! Przez ostatnie dwa lata średnio raz na każde trzy przejazdy byłam  kontrolowana jak nie przez straż graniczną to przez policję (przekraczając granicę od strony Głubczyc te kontrole w pasie przygranicznym są bardzo częste zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie i ryzykować nie ma co).

akt urodzenia Juniora

     W Czechach przyjął się pewien schemat działania, który nie wiem czemu u nas nie funkcjonuje.
Już kiedyś pisałam o tym, że nie ma kolejek do lekarza nawet gdy idzie się do niego bez wcześniejszej rejestracji. I tak, zgłaszając się na tzw. porodówkę masz dostarczyć dane pediatry u którego dziecko będzie kontrolowane i leczone ponieważ szpital udostępnia dokumenty z pierwszych badań dziecka, które przeprowadził. Na lekarzu spoczywa m.in. obowiązek wszystkich szczepień a pierwsza wizyta powinna się odbyć do trzech dni po opuszczeniu oddziału noworodkowego.
     Pierwsze schody zaczęły się po powrocie. Mając skierowanie ze szpitala nie chciano nas zarejestrować do pediatry bo Michał miał kilka rzeczy do kontroli m.in. złamany obojczyk. Pani w rejestracji, która wie lepiej kto może a kto nie powinien się widzieć z lekarzem stwierdziła, że "z takim małym dzieckiem do lekarza się nie chodzi". Po ponownej prośbie o wyznaczenie jak najszybszego terminu (a już mnie skręcało przy komórce), wyznaczono nam wizytę za 10 dni. Teraz widzę, że zaoferowano nam dość ekspresowy termin bo dzwoniąc wczoraj i rejestrując dziecko na kolejną wizytę kontrolną już bez ponaglania terminu, wyznaczono nam "widzenie"....za 10 dni!
Wykupienie jakiegoś prywatnego pakietu usług medycznych to kolejna rzecz, której nie wzięłam pod uwagę (śledzę teraz co autorka bloga Team Zabell wybierze wśród oferty dostępnej na rynku).
Dziecko będę szczepiła wg kalendarza szczepień czeskich o ile system nam pozwoli....bo już np. gruźlicy u pediatry "nie dostanę", muszę zgłosić się do szpitala ... a do tego potrzebuję numer pesel!
Taka kwadratura koła ....i jak widać to jeszcze nie koniec!


środa, 17 lipca 2013

KU PAMIĘCI :)

     Nie wiem czemu tak opornie idzie mi teraz uzupełnianie "wspomnień". Prawdopodobnie dlatego, że pobyt z Juniorem w domu wymaga mojego stałego zaangażowania a gdy Junior już przestaje wyć, ma czysto, sucho i jest najedzony to zasypia a ja wraz z nim. Dni mijają w zastraszająco szybkim tempie.
     Zapomniałam wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Podczas naszego pobytu w szpitalu na oddziale noworodkowym pojawiła się dziennikarka z denik.cz. Zdjęcie Michała Artura, wraz z innymi dziećmi urodzonymi w tamtym tygodniu, ukazało się w gazecie zarówno w wydaniu papierowym jak i internetowym (tego pierwszego niestety nie udało się nam zdobyć ze względu na powrót do Polski).




     Powrót do domu odbył się bez większych problemów. Junior w piątej dobie życia odbył jak dotąd swoją najdłuższą podróż - 240km. Całą przespał. Po drodze zatrzymaliśmy się  u Dziadków w Mysłowicach.
Do domu dotarliśmy dość późno a położyliśmy się jeszcze później (ok. 1:00) ponieważ dziecko po podróży i upale trzeba było wykąpać aby z czystym sumieniem móc samemu zasnąć.
     Nazajutrz zaczęliśmy nerwowo biegać ponieważ kolejni Dziadkowie, którzy mieli przyjechać w niedzielę postanowili zjawić się od razu. Zaczęło się odkurzanie, ładowanie nierozpakowanych rzeczy, które w nocy zostały porzucone przed wejściem, do gabinetu, nerwowe poszukiwania czegokolwiek do ubrania...no i najważniejsze przygotowanie Juniora (uff na szczęście wykąpanego) na oglądanie.

     W skrzynce mailowej czekały już na nas kolejne życzenia od kolegów z firmy :)


GRATULACJE!!!
Jak się czujesz i ile śpisz w nocy? ;) 
                                             Krzysiek
 .....................................

Dzienkuje za super zprávy,

moc gratuluji i tobě. Michalovi jsem už gratuloval v kanclu u Ivoše, potkali jsme se tam. Přeji malému Michalovi ať se mu dobře daří a ať pěkně roste. Mamince přeji hodně krásných zážitků a taky pevných nervů. Když budeš mít možnost, tak se pořádně vyspi :)!

Mějte se pěkně a díky za butylku Zubrovky

O.* 
*szef projektantów:)
.....................................
                       Witamy na świecie :)
                Zdrowia i Szczęścia dla Rodzinki :)
                                                                                               Przemek *
(wiceprezes firmy w Polsce)
 
 .....................................

Gratuluji.
Mladý Michal je skvělý. Přeji jemu a rodičům mnoho radosti a štěstí v životě.
PS: už s námi může na pivo (něco lepšího než mléko)?
Ivo

 .....................................
 
Kaša,
Máš krásného syna a já i celá moje rodina ti přejem mnoho nádherných chvil a usměvů s tímto malým zázrakem.
Užívej si mateřství a přijeďte se na nás podívat.
Jiřina.*
*żona Jiřeho mnie odwiedziła w szpitalu



     Kiedy Junior kończył trzy tygodnie znaleźliśmy w skrzynce awizo z przesyłką do Michała. Polski zarząd przysłał paczkę w której znalazła się mata edukacyjna, kocyk (z serii "vip-collection" hmm...to nawet ja nigdy nie czułam się "VIP":) oraz kartkę z życzeniami.
Była to bardzo miła niespodzianka!