BLA BLA BLA

JUŻ NIEDŁUGO NOWA ODSŁONA: CIĄŻA PO CZESKU, CZESKIE CHYBY czyli CZEGO NIE MÓWIĆ W CZECHACH, JAK ŻYĆ NA CO LICZYĆ A NA CO NIE.

czwartek, 30 maja 2013

2...38 TÝDEN TĚHOTENSTVI

     Dziś rozpoczynam 38 tydzień z Lokatorem w brzuszku.
Odbyliśmy kolejną kontrolę, ostatnią już w Poliklinice u mojego lekarza.
Z panią doktor zobaczę się dopiero kilka tygodni po porodzie.
     Na badaniu KTG pielęgniarka się rozgadała. Chyba pierwszy raz tak bardzo :)
Opowiedziała, o swoich dzieciach, których ma czwórkę-trzech chłopców i najmłodszą córeczkę przy czym najstarszy syn Dawid ma 26lat a córeczka Linda 3 lata! Nigdy bym jej nie podejrzewała o tak dorosłe dzieci :)
     A u pani doktor dowiedzieliśmy się, że Mały już nie przybiera tak dużo (waży 3000g) za to jest długi i mudr Sosýnova przepowiedziała, że szybko urodzę.
Dokładnie pokazała gdzie ma rączki, nóżki, główkę - teraz już wiem co mu przesuwam kiedy mnie nadmiernie boli jego ułożenie.
Poza tym jeszcze nie rodzimy. Jeszcze mamy czas.
     Otrzymałam skierowanie do poradni w Śląskim Szpitalu w Opawie, w którym planuję poród aby "wiedzieli, kto do nich przyjdzie rodzić".
Podobno kobiety z Opawy przyjeżdżają rodzić do Krnova. Pani doktor powiedziała, że to zależy czego się oczekuje. Opawa jest większa a Krnov intymniejszy. Personel w obu placówkach jest tak samo dobry.
     Ja oczekuję dobrej opieki i traktowania - jak do tej pory.
Nie wiem czego się spodziewać i oczekiwać. Chciałabym aby odbyło się wszystko bezproblemowo.
     Opuszczając gabinet nawet pani za ladą żegnając się pożyczyła mi wszystkiego dobrego.


     Tego samego dnia umówiłam się jeszcze we wspomnianej poradni.
Były do wyboru dwa dni - poniedziałek, czwartek ale pani doktor nie chciała zgodzić się na czwartek...bo to już późno.
     Wizyta w poradni to nic innego jak zwykła wizyta kontrolna. Zobaczymy co mi wywróżą :)


36-37 TYDZIEŃ CIĄŻY

...czyli kolejny wpis nadrabiająco-nadganiający.    
Tym wpisem kończę opisywanie zaległości czyli czasu spędzonego w Polsce z krótką przerwą w 37 tygodniu ciąży na kontrolę w Czechach.
     Tak się złożyło, że po tej uspokajającej wizycie u polskiego specjalisty odezwały się do mnie do mnie dwie osoby, które poznałam na forum babyboom. Pierwszą była sa_raa, wirtualnie poznana osoba, która wysłała maila z zapytaniem co u nas bo dawno się nie odzywałam. Było to bardzo miłe, że wśród tylu osób zaglądających na forum ktoś zauważył twoją-moją nieobecność.
Druga to Joanna, z którą miałyśmy już okazję się poznać umawiając się w Krakowie, w pewien zimowy jeszcze miesiąc na zakupy ciuchowe dla chłopców. Joanna w przeciwieństwie do nas wie, że oczekuje Tymona bo u nas z imieniem wciąż wielka niewiadoma.
     Asia zadzwoniła z informacją, że w sobotę w jednym z krakowskich centrów handlowych odbędzie się akcja dla przyszłych i młodych rodziców.
I faktycznie.
     18.maja w C.H. Plaza w Krakowie odbyło się spotkanie organizowane przez fundację Szczęśliwe Macierzyństwo. Można było skorzystać z darmowego USG i USG 4D, porozmawiać z położną ze szpitala Ujastek w Krakowie, było stanowisko promujące karmienie piersią paradoksalnie połączone z odżywkami dla niemowląt oraz jeszcze kilka innych atrakcji.

fot. Katka (zdj. z telefonu) C.H. Plaza Kraków

Ja pojechałam tam głównie aby porozmawiać z Joanną w celu wymiany doświadczeń :) Asia również ma  czerwcowy termin porodu.
     Z całej prezentowanej oferty zatrzymałam się jedynie na moment aby porozmawiać z ekspertem o "hustowaniu" jednak pani mnie nadal nie przekonała ale o tym może uda mi się innym razem napisać (choć ze względu na ten uciekający mi ciągle czas to mam pewne wątpliwości:) )

fot. Katka  C.H.Plaza w Krakowie
     W poniedziałek 20. maja byłam na kontroli u doktor Sosýnovej.
Standardowo najpierw oględziny wykonywała pielęgniarka: waga, ciśnienie, mocz, KTG...kiedy mnie podłączała zapytała czy ma poprosić męża.
Odpowiedziałam, że jeśli nie będzie to kłopot to można go poprosić.
Na co usłyszałam, że ona tam już każdego miała i babcię i dziadka i ciocię ...a jak chcę to nawet sąsiada mogę przyprowadzić dla niej to nie problem :) Po czym dodała "kecam!"*
     Podczas badania u Pani Doktor mąż zapytał o termin porodu ale póki co nie uległ on zmianie.
Na razie się dzielnie trzymamy:)
  
Co słychać w 37 tygodniu:
  • ciśnienie w normie
  • mocz w porządku (na poprzedniej wizycie było wykonywane badanie GBS na paciorkowca)
  • szyjka skrócona
  • waga: 83,5 kg a Lokatora 2900 gram (po 4 dniach od wizyty teoretycznie przybrał 100gram)
  • Mały jest duży a raczej długi
  ------------   
  *żartuję  


niedziela, 26 maja 2013

36 TYDZIEŃ CIĄŻY I MOJA WIZYTA KONTROLNA U POLSKIEGO LEKARZA

     Po pierwszych dniach w Polsce, które upłynęły z opisywanymi wcześniej przeze mnie atrakcjami zostałam zmuszona przez najbliższych aby jak najszybciej umówić się na konsultacje z innym lekarzem. Dość często padało hasło o zatruciu ciążowym i związanym z tym niebezpieczeństwem.
Czułam się dobrze ale dla "świętego spokoju", po uzyskaniu namiarów na dobrych specjalistów umówiłam się na prywatną wizytę,  dokładnie tydzień po kontroli u mojego czeskiego lekarza prowadzącego.
     Muszę przyznać, że mimo prywatnego gabinetu samo umówienie wizyty trwało pół dnia. Zaproponowano mi innego lekarza niż miałam z polecenia i poinformowano, iż "jest to termin zdobyczny". Na informacje, o tym że nie posiadam u nich dokumentacji a chciałabym odbyć konsultacje z lekarzem oraz badanie USG zapytano czy zależy mi na tym badaniu (?)
     Wówczas przypomniał mi się dowcip jednego z polskich kabaretów:

O czym marzy zagraniczny lekarz?
- Jakby to fajnie było mieć rentgena w kolorze...
O czym marzy polski lekarz?
- Jakby to fajnie było mieć rentgena...

     Gabinet, jak każdy prywatny, był ładnie urządzony a pani doktor miła.
Po wklepaniu moich danych zostałam zapytana z uśmiechem o cel wizyty. Krótko streściłam historię ciąży a także ostatnie problemy i pokazałam kartę ciąży.
      Odpowiedzi na wszystkie moje pytania nie różniły się od tych, które już znałam.
  • Wyjaśniono mi, że Duomox został przepisany mi profilaktycznie ponieważ wcześniej przeszłam infekcję a w karcie nie stwierdzono zapisów o bakterii paciorkowca.
  • Zostałam zapytana czy jedna tabletka Dopegytu, który był zapisany na obniżenie ciśnienia mi pomaga, ponieważ "normalnie przepisałabym pani dwie".
  • Skontrolowano zapis z książeczki ciąży o wieku ciąży oraz....zapytano mnie czy chcę być zbadana :)
     Chciałam, po to przyjechałam :)
Zapytano mnie również czy miałam wykonywane USG i czy było to USG połówkowe.
Na moją odpowiedź, że za każdym razem podczas wizyty kontrolnej mam wykonywane to badanie a tzw. genetyczne-prenatalne odbyłam dwukrotnie w Ostravě podczas ciąży, lekarka skomentowała "a to ciekawe".
     Po odbytym badaniu, miałam wykonane USG, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości w rozwoju Małego.
  • ilość wód płodowych dobra
  • szyjka skrócona ale łożysko wysoko i brzuch miękki - diagnoza "ma pani minimum jeszcze tydzień czasu"
  • głowa na miejscu czyli położenie główkowe
  • wszystkie przepływy tętnicze w porządku
  • "oooo....jaka długa noga!" - bo my wysocy jesteśmy, odpowiedziałam:)
  • Suma wymiarów: główka, brzuszek, nóżka wskazują na tydzień do przodu - 37 przy czym noga "zawyża":) 
  • waga dziecka 2800 g 

     Na koniec średnio miła recepcjonistka (osoba siedząca za ladą bez fartucha), która została nazwana przez lekarza pielęgniarką zbadała mi ciśnienie.

     Z gabinetu wyszłam spokojna jednak nie wzbogacona o żadne nowe informacje.
Za wizytę, która nie była specjalistycznym badaniem zapłaciłam jak "za zboże" i jeżeli ktoś myśli tak jak ja, że "fachowa" konsultacja w prywatnym gabinecie kosztuje 150-200 pln to moja była dużo cenniejsza. No ale doliczając "ekspresowy termin" (czekałam dwa dni), badanie pacjenta czy USG na życzenie to pewnie tyle to kosztuje w tym naszym bogatym kraju mlekiem i miodem płynącym.
(Mam nadzieję, że da się wyczuć nutkę złośliwości w ostatnim zdaniu:).




    
   

sobota, 18 maja 2013

4...36 TÝDEN TĚHOTENSTVI

Ale mam zaległości...i w czytaniu i w pisaniu :(
Post do tego tematu ukaże się wieczorem - zatem zapraszam za kilkanaście godzin.

Krótko i szybko jednak teraz wspomnę, że na blogu Apetyt rośnie w miarę jedzenia a dokładnie TU
Aleksandra chce sprezentować komuś pozycję Pawła Zawitkowskiego "Co nieco o rozwoju dziecka".
Wiem, wiem.....informacja sprzed tygodnia ale widzę, że komentarzy brak.
Ja swój dodam wieczorem :)
------------------------=======================------------------------

     No i kilkanaście godzin przemieniło się w kolejnych kilka dni...
To pokazuje jak wiele się u mnie dzieje, jak czas przyśpieszył i jak zaczyna go brakować.
Ale od początku.
Po wizycie, która odbyła się równo w 35 tygodniu ciąży, na której stwierdzono u mnie zbyt wysokie ciśnienie postanowiłam, że pasuję, że nie pojadę już na poniedziałkowe spotkanie z polskim zarządem. Zbyt wysoka temperatura i zadyszki mnie pokonały.
     10.maja przyjechał szef projektantów Ondro. Kiedy go poinformowałam o tym, że kończę skomentował: "a dobře doktorka ti zakázala! matka workoholic". 
Tego dnia pojechaliśmy jeszcze z nowymi projektantami na jedną realizację, po czym Ondro stwierdził, że ma jeszcze coś do załatwienia i musi jechać.
     Pół godziny później wrócił do biura w bukietem pięknych kwiatów i prezentem dla małego.
Zostałam obcałowana i otrzymałam polecenie aby być w kontakcie i dać znać co u nas.
Było to dla mnie tak miłe i sympatyczne a zarazem nieco smutne...(smutek związany był z moim podejściem do pracy i ambicjami oraz faktem, że tak wiele udało mi się zaprezentować przez okres tych dwóch lat).
     Tego samego dnia przyjechał po mnie mąż. Dzień później byliśmy już w Krakowie.
Przed przyjazdem do Czech, Michał zakupił w aptece w znanym krakowskim centrum handlowym Bonarka ciśnieniomierz, który miał jakiś problem z pomiarem (tzn. nie zawsze był skłonny go wykonać zwłaszcza gdy robiłam to sama). Poza tym doradzono mu sprzęt " z pompką" zamiast automatycznego pompowania. Po powrocie do Krakowa chciałam wymienić urządzenie na tej samej firmy ale automat i okazało się, że jest to niemożliwe. Apteka zwrotów nie przyjmuje a wymian nie udziela. Postukano nam paluszkiem w szklaną ladę gdzie były wypisane jakieś rozporządzenia i tyle.
Zakończyło się na tym, że ciśnieniomierz zatrzymano do sprawdzenia a ja nie chcąc kupować kolejnego zostałam przez kilka dni bez sprzętu do kontroli. Musieliśmy znaleźć aptekę, w której była możliwość wykonania bezpłatnego badania ciśnienia. I tak wykonywałam pomiary dwa razy dziennie :(  (Obiecałam sobie, że już nigdy nie dokonam zakupu sprzętu elektronicznego w żadnej aptece!)

fot. Katka Niechciany ale posiadany przeze mnie egzemplarz
     Poniedziałek był dniem na szybkich obrotach. Zjedliśmy razem obiad "na mieście", spotkaliśmy się ze znajomym, który miał nam doradzić w sprawie używanego samochodu i byliśmy w Bochni. Wracając wieczorem zatrzymaliśmy się na pomiar ciśnienia - 152/90 (!) Oprócz tego, że byłam zmęczona to czułam się bardzo dobrze jednak Michał stwierdził, że konieczny jest ponowny pomiar lub konsultacja z lekarzem. I tak o 22:00 zamiast jechać do domu odpocząć lub podjechać na najbliższe pogotowie, mój mąż zawiózł mnie na drugi koniec Krakowa do szpitala Żeromskiego na izbę przyjęć "porodówki".
     Tam natrafiłam ponownie na sympatyczną panią Martę, pielęgniarkę która kiedyś pokazywała nam blok porodowy. Zostałam przez nią przyjęta bez problemu. Zmierzyła mi ciśnienie, które było znacznie niższe 110/70. Prawdopodobnie poprzedni pomiar nie był do końca prawidłowy.  
Pośpiech i atrakcje tego dnia zrobiły swoje.


czwartek, 9 maja 2013

5...35 TÝDEN TĚHOTENSTVI

     Krótki wpis o tym jak to wszystko co dobre się kończy.
     Ze względu na krótkotrwałe dolegliwości związane z infekcja miałam dziś wizytę kontrolną.
Wokół milion rzeczy, więc chcąc nie chcąc spóźniłam się nie powiem - celowo, myśląc że i tak będę siedzieć w poczekalni. Myliłam się, było pusto a pielęgniarka jak mnie zobaczyła to skomentowała, że już na mnie czeka. Oczywiście zapomniałam o moczu, choć to też może specjalnie bo nie byłam pewna czy w ogóle mam przynosić jakąś próbkę do badań, no i do wstępnych badań usiadłam lekko sapiąca.
     Ciśnienie 90/140 (norma u mnie to 60/90-od zawsze). Usłyszałam od pielęgniarki, że się "spěcham" i że nie wpisze mi tego pomiaru bo " s takým tlakem to do nemocnice". Po czym miałam się położyć, badanie KTG i po 10 minutach ponowny pomiar....90/140. Wpisała oba wyniki.
     Mam nadciśnienie. Dostałam leki na redukcję i polecenie aby dokonywać pomiarów dwa razy dziennie.
Szyjka się chyba tez skróciła - w karcie została oznaczona jako "2". Jeszcze 7 dni temu było "1".
Pani doktor kazała mi się ubrać i ponownie wejść.
     Badania laboratoryjne pobranych próbek wyszły ok jednak otrzymałam Duomox (więc pewnie nie do końca jest ok bo to środek "bakteriobójczy").
     Bardzo spokojnie została przekazana mi informacja, że ciśnienie jest bardzo niedobre dla dziecka. 
Mam trzy dni na rozpoczęcie obniżenia ciśnienia (dostałam Dopegyt). Jak ciśnienie nie ulegnie redukcji to czeka mnie wcześniejsza cesarka. Jak podskoczy to mam natychmiast, mimo wyznaczonej wizyty na 20.maja, zgłosić się do lekarza. Mam dużo pić i łykać magnez....
Zaczęły się problemy z nerkami.
Czytałam kiedyś o "zatruciu ciążowym". Oby to nie było to.
     Przytłoczyło mnie to wszystko. Nie jesteśmy jeszcze gotowi. Jutro przyjeżdża po mnie mąż. W weekend wracamy do Polski aby wszystko przygotować. Mam tydzień na ogarnięcie wszystkiego i siebie.

Po wizycie:
  • waga 82,5kg
  • dziecko waży 2,400
  • wszystkie obwody i wymiary w normie czyli odpowiadające 34-35 t.c.

 


    

czwartek, 2 maja 2013

6...34 TÝDEN TĚHOTENSTVI...i mamy maj

     Nie wierzę - MAJ!
Jeszcze tydzień powłóczę się do pracy...tak POWŁÓCZĘ! bo już mi się bardzo nie chce.
Od dziś mam oficjalnie urlop macierzyński* wypisany przez lekarza ale mam również nowego projektanta, którego trzeba wprowadzić w tajniki opracowywania dokumentacji.
   Z okazji urlopu, który zapowiada rychły koniec tego ciekawego aczkolwiek już męczącego mnie okresu oczekiwania na Małego, otrzymaliśmy od zespołu prezent. Znalazły się w nim rzeczy, których - jako realizację planu minimum - kupować nie planowaliśmy :)
czyli....


przewijak, grającą karuzelę nad łóżeczko oraz kocyk....
bo "każdy chłopiec powinien mieć misia"
Rzeczy te wożę w aucie ponieważ jestem już tak słaba i dysząca, że nie mam siły tachać tego do mieszkania...na parterze.

     1.maja był zimny, pochmurny i padało a w nocy była burza.
Dziś nie jest lepiej. Spacer odpada.
      Wracając z biura widziałam jakie wielkie liście mają już drzewa owocowe. Kwiaty, którymi się wszyscy zachwycali kilka dni temu opadły a trawa bujnie "wystrzeliła". Zrobiło się naprawdę zielono.

Teoretycznie 6 tygodni do rozwiązania:
  • u mnie od poprzedniej relacji napisanej zaledwie dwa dni temu nic się nie zmieniło...może jedynie to, że już mi lepiej i mogę zjeść normalny posiłek;
  • Mały wierci się jak wiercił, do tego dość często miewa czkawki. O ile z jego niewygodnym dla mnie ułożeniem jestem w stanie sobie poradzić przekręcając delikatnie brzuch, tak z "czkaniem" które rytmicznie podrażania moje podbrzusze już nie;
  • powinnam liczyć ruchy dziecka ale nie liczę...świadomość tego, że gwałtowne i dość częste mi wystarcza.
  • dziś w przychodzącym mailingu odnośnie ciąży przeczytałam o „świądzie ciążowym” i domyślam się, że takowy mam. Podobno minie po rozwiązaniu.
*Macierzyński zaczyna się na 6 tygodni przed planowanym terminem rozwiązania. Było o tym TU.