BLA BLA BLA

JUŻ NIEDŁUGO NOWA ODSŁONA: CIĄŻA PO CZESKU, CZESKIE CHYBY czyli CZEGO NIE MÓWIĆ W CZECHACH, JAK ŻYĆ NA CO LICZYĆ A NA CO NIE.

sobota, 27 lipca 2013

TO KONIEC ?

     To już koniec pewnego etapu. Trochę żal i nie żal.
Zakończył się okres ciąży a o naszej codzienności, która na razie jest dość przewidywalna i monotonna pisać nie będę a nawet nie chcę (jest tyle blogów o rozwoju maluchów a ja nie należę do osób, które po urodzeniu pierwszego dziecka stają się ekspertem w temacie rozwoju i wychowania).
    
     Urlop macierzyński, który w moim przypadku trwa do 14.listopada, spędzamy w domu czyli pod Krakowem. Niedługo minie 6 tydzień odkąd jesteśmy w Polsce.
Do dnia dzisiejszego Junior nie istnieje dla państwa polskiego. Spowodowane jest to jakimś absurdem urzędniczym, objawiającym się tym, że każdy chce oryginał aktu urodzenia. Dziecko ma  jeden oryginał aktu urodzenia...no logiczne oryginał=jeden. Magistrat Miasta Opawy nie wydaje nic innego bo urzędy czeskie żądają oryginałów jedynie do wglądu i same sobie je kopiują jeżeli istnieje taka potrzeba (tak było np. podczas rejestracji dziecka do ubezpieczenia zdrowotnego).
     Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że mimo iż na stronie MSW jest informacja w jaki sposób o co się ubiegać to każdy urząd ma swój sposób na załatwienie sprawy. Skutkuje to tym, że do dziś nie mogę wykonać np. szczepień czy wykupić recepty bo nie możemy uzyskać polskiego nr pesel, którego nie chce wydać urząd gminy w której ma być dziecko zameldowane, a urząd gdzie ja mam meldunek nie rozumie z jakiej racji oni mają wydać taki numer skoro meldunku u nich nie będzie (jakiś koszmar). Żałuję, że nie załatwialiśmy tego przez ambasadę no ale przyznam, że kompletnie nie pomyślałam o tym wcześniej. W Czechach rejestracja Juniora a co za tym idzie otrzymanie nr identyfikacyjnego tzw. rodného čísla (odpowiednik nr pesel) trwało moment a wszystkim zajął się szpital.
Chcąc wrócić szybko do Polski nie zgłosiliśmy się również do urzędu imigracyjnego (czego teraz żałuję). Nie mogę zabrać dziecka do Czech ponieważ nie mogę wyrobić dowodu! Przez ostatnie dwa lata średnio raz na każde trzy przejazdy byłam  kontrolowana jak nie przez straż graniczną to przez policję (przekraczając granicę od strony Głubczyc te kontrole w pasie przygranicznym są bardzo częste zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie i ryzykować nie ma co).

akt urodzenia Juniora

     W Czechach przyjął się pewien schemat działania, który nie wiem czemu u nas nie funkcjonuje.
Już kiedyś pisałam o tym, że nie ma kolejek do lekarza nawet gdy idzie się do niego bez wcześniejszej rejestracji. I tak, zgłaszając się na tzw. porodówkę masz dostarczyć dane pediatry u którego dziecko będzie kontrolowane i leczone ponieważ szpital udostępnia dokumenty z pierwszych badań dziecka, które przeprowadził. Na lekarzu spoczywa m.in. obowiązek wszystkich szczepień a pierwsza wizyta powinna się odbyć do trzech dni po opuszczeniu oddziału noworodkowego.
     Pierwsze schody zaczęły się po powrocie. Mając skierowanie ze szpitala nie chciano nas zarejestrować do pediatry bo Michał miał kilka rzeczy do kontroli m.in. złamany obojczyk. Pani w rejestracji, która wie lepiej kto może a kto nie powinien się widzieć z lekarzem stwierdziła, że "z takim małym dzieckiem do lekarza się nie chodzi". Po ponownej prośbie o wyznaczenie jak najszybszego terminu (a już mnie skręcało przy komórce), wyznaczono nam wizytę za 10 dni. Teraz widzę, że zaoferowano nam dość ekspresowy termin bo dzwoniąc wczoraj i rejestrując dziecko na kolejną wizytę kontrolną już bez ponaglania terminu, wyznaczono nam "widzenie"....za 10 dni!
Wykupienie jakiegoś prywatnego pakietu usług medycznych to kolejna rzecz, której nie wzięłam pod uwagę (śledzę teraz co autorka bloga Team Zabell wybierze wśród oferty dostępnej na rynku).
Dziecko będę szczepiła wg kalendarza szczepień czeskich o ile system nam pozwoli....bo już np. gruźlicy u pediatry "nie dostanę", muszę zgłosić się do szpitala ... a do tego potrzebuję numer pesel!
Taka kwadratura koła ....i jak widać to jeszcze nie koniec!


3 komentarze:

  1. a co się stało, że obojczyk złamany?


    Eh to widzę masa problemów Wam się zwaliła :-(
    mam nadzieję, że wszystko jakoś się dobrze ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, te formalności są pokręcone. Ja nawet w tych polskich się gubię.
    Polecam Medicover. My od dawna z mężem tam chodzimy i od razu po urodzeniu zgłosiłam też Krzysia. Mam nadzieję, że będziemy zadowoleni tak jak do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za zamieszanie! Ja muszę wysłać maila do Luxmedu i zapytac o ofertę indywidualną, to samo Medicover. Chciałabym pakiet z wliczonymi szczepionkami, bo nie chciałabym kluc szczepionkami Nfz. Będę dawać znać.

    OdpowiedzUsuń