Czułam się dobrze ale dla "świętego spokoju", po uzyskaniu namiarów na dobrych specjalistów umówiłam się na prywatną wizytę, dokładnie tydzień po kontroli u mojego czeskiego lekarza prowadzącego.
Muszę przyznać, że mimo prywatnego gabinetu samo umówienie wizyty trwało pół dnia. Zaproponowano mi innego lekarza niż miałam z polecenia i poinformowano, iż "jest to termin zdobyczny". Na informacje, o tym że nie posiadam u nich dokumentacji a chciałabym odbyć konsultacje z lekarzem oraz badanie USG zapytano czy zależy mi na tym badaniu (?)
Wówczas przypomniał mi się dowcip jednego z polskich kabaretów:
O czym marzy zagraniczny lekarz?
- Jakby to fajnie było mieć rentgena w kolorze...
O czym marzy polski lekarz?
- Jakby to fajnie było mieć rentgena...
Gabinet, jak każdy prywatny, był ładnie urządzony a pani doktor miła.
Po wklepaniu moich danych zostałam zapytana z uśmiechem o cel wizyty. Krótko streściłam historię ciąży a także ostatnie problemy i pokazałam kartę ciąży.
Odpowiedzi na wszystkie moje pytania nie różniły się od tych, które już znałam.
- Wyjaśniono mi, że Duomox został przepisany mi profilaktycznie ponieważ wcześniej przeszłam infekcję a w karcie nie stwierdzono zapisów o bakterii paciorkowca.
- Zostałam zapytana czy jedna tabletka Dopegytu, który był zapisany na obniżenie ciśnienia mi pomaga, ponieważ "normalnie przepisałabym pani dwie".
- Skontrolowano zapis z książeczki ciąży o wieku ciąży oraz....zapytano mnie czy chcę być zbadana :)
Zapytano mnie również czy miałam wykonywane USG i czy było to USG połówkowe.
Na moją odpowiedź, że za każdym razem podczas wizyty kontrolnej mam wykonywane to badanie a tzw. genetyczne-prenatalne odbyłam dwukrotnie w Ostravě podczas ciąży, lekarka skomentowała "a to ciekawe".
Po odbytym badaniu, miałam wykonane USG, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości w rozwoju Małego.
- ilość wód płodowych dobra
- szyjka skrócona ale łożysko wysoko i brzuch miękki - diagnoza "ma pani minimum jeszcze tydzień czasu"
- głowa na miejscu czyli położenie główkowe
- wszystkie przepływy tętnicze w porządku
- "oooo....jaka długa noga!" - bo my wysocy jesteśmy, odpowiedziałam:)
- Suma wymiarów: główka, brzuszek, nóżka wskazują na tydzień do przodu - 37 przy czym noga "zawyża":)
- waga dziecka 2800 g
Na koniec średnio miła recepcjonistka (osoba siedząca za ladą bez fartucha), która została nazwana przez lekarza pielęgniarką zbadała mi ciśnienie.
Z gabinetu wyszłam spokojna jednak nie wzbogacona o żadne nowe informacje.
Za wizytę, która nie była specjalistycznym badaniem zapłaciłam jak "za zboże" i jeżeli ktoś myśli tak jak ja, że "fachowa" konsultacja w prywatnym gabinecie kosztuje 150-200 pln to moja była dużo cenniejsza. No ale doliczając "ekspresowy termin" (czekałam dwa dni), badanie pacjenta czy USG na życzenie to pewnie tyle to kosztuje w tym naszym bogatym kraju mlekiem i miodem płynącym.
(Mam nadzieję, że da się wyczuć nutkę złośliwości w ostatnim zdaniu:).
Dalo sie wyczuc ;). Grunt, ze wszystko ok
OdpowiedzUsuńNo to zapłaciłaś bardzo drogo faktycznie. Ja całą ciąże miałam prowadzoną "prywatnie" i wizyta z USG i badaniem nigdy nie przekroczyła magicznej sumy 150zł.
OdpowiedzUsuńDobrze, że "fachowo" wszystko ok :)
No i takie rozeznanie w cenach miałam...+/-50pln w zależności od lekarza czy miasta.
UsuńCiśnienie się podnosi od tych historii o lekarzach i od cen wizyt. Ja za wizytę płacę 300 zł jak jestem w Polsce. Co prawda wizyta jest z Ordynatorem szpitala klinicznego albo z jego zastępcą, ale sumka niezła... Co robić? Trzeba płacić:)
OdpowiedzUsuńNo to mi się udało Cię jeszcze przebić - tyle, że ja nie z ordynatorem :)
UsuńWiem, że spokój swojej ceny nie ma ale mimo wszystko jak na polskie warunki to trochę sporo. Trudno jest mi sobie wyobrazić, że ktoś przy przeciętnych zarobkach regularnie by uczęszczał na takie "konsultacje".
Ja chodzę prywatnie. Bez usg płacę 80 zł. Z usg 100zł.
OdpowiedzUsuńWażne, że wszytko dobrze ;* niedługo będzie tuliła bobasa w ramionach ;*
Wydaje się być normalną ceną za wizytę u lekarza.
UsuńJa ciągle sobie tłumaczę, że byłam wyjątkowo potraktowana jako osobnik z zagranicy :)
A to, że lekarka się pytała m.in. czy mam badaną długość szyjki macicy to miało być takim pytaniem na rozluźnienie :D
A ja chodzę do lekarza w Czechach, choć mieszkam w Polsce i jestem zadowolona z czeskiej opieki med:) Tylko zastanawiam się, czy dostanę w Polsce becikowe, jeżeli przedstawię czeskie zaświadczenie o wizytach u lekarza? Chciałabym skontaktowac się z autorką bloga na priv, mam do niej kilka pytań. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa akurat nie skorzystam z polskich "przywilejów" ani becikowego ani wydłużonego urlopu (choć w tym drugim przypadku mogłabym).
Usuńmoraviatehotenstvi@gmail.com
Racja niektórzy lekarze zachowują się totalnie nie profesjonalnie dlatego ważne jest żeby z własnego doświadczenia lub opinii innych znaleźć tego najlepszego.
OdpowiedzUsuń