BLA BLA BLA

JUŻ NIEDŁUGO NOWA ODSŁONA: CIĄŻA PO CZESKU, CZESKIE CHYBY czyli CZEGO NIE MÓWIĆ W CZECHACH, JAK ŻYĆ NA CO LICZYĆ A NA CO NIE.

poniedziałek, 4 lutego 2013

DZIADKOWIE

    No i udało się w końcu zaplanować weekend, podczas którego rodzice zostali poinformowani o swoim przyszłym statusie :)
Były radość, wzruszenie a nawet łzy szczęścia. Najwięcej jednak było zapewnień, że się domyślali...tylko nikt się nie zapytał!
     Informacja została przekazana w takiej oto formie:



Kochani,

Mam już 5 i pół miesiąca.
Jestem bardzo wyrośnięty jak na swój wiek i ważę 423g.
Do tej pory byłem spokojnym lokatorem ale ostatnio nie przestrzegam ciszy nocnej.
Każdy jednak zdenerwowałby się gdyby był mierzony, ważony i podglądany.
Będę musiał po męsku porozmawiać z właścicielką mieszkania.
Albo zapewni mi spokój albo zacznę się poważnie awanturować.
Ogólnie jest mi tu dobrze ale podobno na zewnątrz czekają na mnie dziadkowie
dlatego zamierzam opuścić to mieszkanie w połowie czerwca.

Miminko

Tekst własny aczkolwiek zainspirowany książką z dzieciństwa "Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat" Willy'ego Brainholst'a

    A gdy już wszyscy z tą myślą się oswoili to zaczęły ze wszystkich stron spływać "dobre rady" o tym co jeść, czego nie robić i gdzie urodzić. Tego ostatniego już nie wytrzymałam, tym bardziej że mój własny mąż sprowokował całą dyskusję o tym jak to sobie nie radzę i w ogóle co to za pomysł rodzić "po ludzku" w Czechach.
 
A My:
  • pracujemy i śpimy ile chcemy - "pani-kierowniczka" ma ten przywilej, że chodzi sobie do pracy jak chce mimo, że jest to etat z nienormowanym czasem pracy;
  • jeździmy po 400km na spotkania służbowe - Mimino bardzo lubi jeździć na spotkania z klientami;
  • nie używamy pasów dla ciężarnych - bo jesteśmy fit! 
  • pijemy kawę - Mimino wcale nie cierpi z tego powodu na niedowagę wręcz przeciwnie;
  • jemy wszystko (jak mamy ochotę to rzeczy mniej zdrowe również);
I nie robimy tego na przekór komuś-robimy to dla nas bo wiemy co jest dobre :)
W tym miejscu mogę sobie pozwolić na złośliwą uwagę o tym, że jak będzie trzeba
to i w Koziej Wulce urodzę :P

A żeby nie było.....
czego nie robiliśmy/robimy:
  • nie jemy rzeczy surowych, w których mogą być bakterie czyli czosnkowa bez jajka, ser blue oglądam jedynie na dziennej karcie menu a tatar i sushi pozostają w sferze moich przedciążowych wspomnień;
  • musiałam zrezygnować z sauny (zakaz lekarza prowadzącego)  ale do trzeciego miesiąca korzystałam z niej regularnie;
  • przestałam pić kawę gdy się dowiedziałam o ciąży - myślę, że moje przerażenie mogło być  szkodliwsze dla płodu niż sama kofeina;

   

     

3 komentarze:

  1. piękny sposób przekazania dobrych wiadomości!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy dumni i szczęśliwi. Oczekujemy na naszego "klucka - vnucka". Może wreszcie kupię nam kolejkę elektryczną i będziemy mogli sobie pojeździć.
    GRANDPA

    OdpowiedzUsuń