Tak jak podsumowanie, tak i powrót do pracy po świątecznej przerwie nastąpił z opóźnieniem.
Dojechałam 2.stycznia ale dopiero wieczorem. Gdybyśmy nie zostali uświadomieni przez sąsiadów, że jest kolęda i zaczyna się (uwaga) o 9.00 rano (!) to ze spokojem i w pełnej nieświadomości podążylibyśmy do swoich zajęć. To raz a dwa, że warunki na drodze nie były najlepsze.
Dwa dni w pracy minęły leniwie, obowiązki wykonywałam bez pośpiechu czekając na piątek i wizytę u pani ginekolog.
W gabinecie byłam przed czasem aby opowiedzieć, że moje badania I trymestru nie powiodły się bo było za późno i powinni mi teraz pobrać krew na "triple-test". Pielęgniarka powiedziała, że dopiero po wizycie u pani doktor. A na wizycie lekarka stwierdziła, że dziecko jest duże i dlatego nie można było wykonać badań (nadal te tygodnie liczy po "czesku"), a następnie zrobiła mi usg - dłuuugie usg. Napstrykała lokatorowi mnóstwo fotek (być może dlatego, że malec wcale nie chce się fotografować i najwyraźniej ma gdzieś takie podglądanie tego co robi). Ja kupiłam dwie (tak kupiłam, w Czechach wszystko mam opłacone z karty ubezpieczeniowej ale np. wizyta w gabinecie z partnerem czy wydrukowanie zdjęcia usg-dla siebie kosztuje 30-50kč co stanowi równowartość 5-8pln).
Poniżej główny bohater (16+4 albo 17+2 jak kto woli)
Historia o tym jak to mężczyzna łże do słuchawki:
Wczoraj zadzwonił do mnie mąż.
-Słuchaj bo dzwonili do mnie rodzice i pytali czy przypadkiem nie jesteś w ciąży bo przytyłaś.
-I co powiedziałeś?
-Powiedziałem, że nie, tylko się objadłaś w święta.
Podsumowanie rozmowy - musimy im powiedzieć bo zaczynają coś podejrzewać :)
No tak musimy i jest to zaplanowane na dzień Babci/Dziadka więc już niedługo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz